Park Stanowy Starved Rock
W minioną niedzielę wróciliśmy z jednodniowej wycieczki do Parku Stanowego Starved Rock. Zanim weszliśmy na parkowe szlaki, odwiedziliśmy niewielkie miasteczko La Salle, gdzie wsiedliśmy na pokład wycieczkowego statku i popłynęliśmy w spokojny rejs po … kanale : ) Nasz statek, jak za dawnych czasów, prowadził muł. Ten historyczny kanał swoją 175-letnią historią nawiązuje do czasów, gdy stan Illinois był prerią zamieszkiwaną przez rdzennych mieszkańców. Budowa kanału umożliwiła wodne połączenie odwiedzanych przez nas ziem z Jeziorem Michigan iprzez Krainę Wielkich Pięciu Jezior aż z Oceanem Atlantyckim.
Następnie przejechaliśmy do parku stanowego Starved Rock. To piękny park z głębokimi wąwozami i szlakami wiodącymi wzdłuż rzeki Illinois, na punkty i tarasy widokowe oraz do kanionów otoczonych wysokimi ścianami z piaskowca. Wiosną i deszczową porą kaniony ozdabiają wodospady – tym razem ich nie było.
Przeszliśmy kilkoma szlakami i pokonaliśmy wiele schodów wiodących do miejsc oferujących piękne widoki. Zaobserwowaliśmy pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni. Po południu był czas na zasłużony odpoczynek nad rzeką Illinois a restauracyjny obiad zamieniliśmy na pieczoną na grillu kiełbasę. Jesteśmy gotowi na jesień : )
.
Niedzielna wycieczka zatytułowana „Pożegnanie lata” była dokładnie taka, jaka miała być. Dzień był ciepły, słoneczny ale nie za gorący, z nutką nostalgii w powietrzu, delikatnie zapowiadającą nieuchronnie zbliżającą się jesień. Po raz ostatni oddaliśmy się letnim uciechom.
Pozwoliliśmy sobie na małe szaleństwo na wydmach a jazda terenowym samochodem z przystojnym i dowcipnym kierowcą była prawdziwą przyjemnością. Nasze twarze smagał wiatr i piasek i nie przestraszył nas nawet zwisający z gałęzi nad naszymi głowami wąż. (Kto był, ten wie : )
Rejs po rzece Kalamazoo pokazał nam piękne domy i przycumowane przy nich jachty, a gdy wypłynęliśmy na Jezioro Michigan oglądaliśmy nie tak licznie już zapełnione plaże i spokojną taflę jeziora, po której bezszelestnie poruszały się łódki i jachty.
Miasteczko Saugatuck ma swój urok i klimat małego, europejskiego niemal, kurortu. Były świeże ryby,butiki i sklepiki z pamiątkami i pyszne lody. Odwiedziliśmy też stary młyn, którego właściciel okazał się bardzo miłym, starszym panem, który ugościł nas i poświęcił swój czas.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w miasteczku South Haven, aby wybrać się na spacer pod latarnię morską oraz w Michigan City, gdzie zaczekaliśmy na zachód słońca. Żałujcie, jeśli z nami nie byliście. To był udany dzień.
.
Nasz cały niedzielny wyjazd zdominiowała rzeka Mississippi, słusznie nazywana Królową Amerykańskich Rzek. Ta druga, co do długości, rzeka Stanów Zjednoczonych zajmuje zaszczytne, bo czwarte, miejsce w światowym rankingu najdłuższych rzek świata. Przyjrzeliśmy się jej z bliska na odcinku od miasteczka Dubuque do parku stanowego Mississippi Palisades. Odwiedziliśmy wspomniane Dubuque, narodowe muzeum i akwarium rzeki Mississippi i ukrytą w jej brzegach jaskinię ze stalaktytami, stalagmitami i kryształami. Wyjechaliśmy jedną z najbardziej stromych koljek na świecie na taras widokowy, z ktrego rozciąga się panorama miasta i rzeki i zatrzymaliśmy się w licznych punktach widokowych. To był udany wyjazd, który zmienił nasze spojrzenie na tę potężną, opisywaną w powieściach Marka Twaina, rzekę – dumę USA.
.
W miniony weekend odwiedziliśmy jedną z najbardziej popularnych atrakcji Wisconsin – House on the Rock. Słynny Dom na Skale to miejsce, wobec którego nie można pozostać obojętnym – jednych zachwyca, innych przeraża, ale zawsze i u wszystkich wywołuje jakies emocje. Swoją bogatą i nietypową kolekcją mógłby obdarzyć kilka muzeów. Trudno ogarnąć mnogość i unikatowość tego miejsca.
Podczas wycieczki poznaliśmy historię Alexa Jordana, który jako autor kolekcji chyba nigdy nie przewidywał, że błahe z początku hobby stanie się zaczątkiem jednej z największej atrakcji Wisconsin. Dom (który NB domu nie przypomina) jest pełen eksponatów wśród których uwagę zwraca fascynacja autora japońskim orientem, bogate kolekcje broni i królewskich insygniów oraz liczne i nietypowe kolekcje instrumentów. Nasza uwagę przyciągnęła dziewiętnastowieczna uliczka ze sklepikami i gazowymi latarniami, morski potwór walczący z gigantyczną ośmiornicą, samogrająca orkiestra oraz trzydziestopięciotonowa karuzela rozświetlona 20 tysiącami żarówek – a wszystko to znajduje się wewnątrz zwiedzanego obiektu!
Jak po każdej wycieczce – jesteśmy bogatsi o kolejne doznania i wrażenia.
Czas na podsumowanie kolejnego wyjazdu z Golden Age Club. To był wspaniały czas, pełen kolorów, zapachów i smaków. Z wycieczki do Door County i na Wyspę Washington przywieźliśmy tradycyjnie wiele wspomnień, zdjęć i pamiątek, ale też wzbogacilismy się o nowe, kulinarne doświadczenia i ciekawe informacje, zwłaszcza dotyczące tak bogatego, skandynawskiego dziedzictwa tego rejonu.
Zarówno Półwysep Door County jak i Wyspę Washington dane nam było zwiedzać przy pięknej, słonecznej pogodzie, co dodatkowo zaowocowało niepowtarzalnymi zachodami słońca. Na wyspie podziwialiśmy kwitnące jeszcze lawendowe pola oraz smakowaliśmy lawendowe drinki i lody. Wzięliśmy też udział w przygotowaniach do tradycyjnej kolacji “fish boil”, z których wrażenia wzrokowe i smak potrawy na długo zapadły nam w pamięć.
To był prawdziwy letni wyjazd, podczas którego mogliśmy odpocząć ale też zwiedzić ciekawe zakątki Wisconsin.
„Cudze chwalicie, swego nie znacie”
Wczoraj wróciliśmy z wycieczki objazdowej po mniej znanych zakątkach Illinois. Jak na jeden dzień, przyznacie, że program był bogaty. Nie wszystkie miesca były planowo ujęte w programie, ale jak grupa jest super (a była!), i pogoda dopisuje, to czemu nie?
- Odwiedziliśmy miejsce, gdzie ponad 50 lat temu uderzyło tornado, pociągając za sobą ponad 20 ofiar śmiertelnych i poznaliśmy historię „Czarnego Piątku” w Illinois
- Zobaczyliśmy dom, w którym mieszkał Ronald Reagan zanim objął najwyższy urząd w państwie i dowiedzieliśmy się o jego dokonaniach, gdy jako młody chłopak pracował jako ratownik
- W parku stanowym Lowden poznaliśmy historię powstania pomnika indiańskiego wodza, jednego z największych monolitów na świecie, dumnie stojącym na brzegu Rock River
- W miasteczku Fulton odwiedziliśmy historyczny skansen stylizowany na Midwest (środkowy Zachód), zbudowany na terenie byłego kamieniołomu, zaglądnęliśmy to mini-kościółka i jeszcze mniejszej szkoły
- Odwiedziliśmy wiatrak stojący na brzegu rzeki Mississippi, zakupiliśmy wyprodukowaną w nim mąkę i oglądnęliśmy wystawę różnych modeli wiatraków z całego świata
- W Batavii zobaczyliśmy miejsce, gdzie po zabójstwie Prezydenta Lincolna przebywała tymczasowo jego małżonka Mary Todd Lincoln dochodząc do siebie po utracie zmysłów
- W miasteczku Geneva obejrzeliśmy holenderski wiatrak, który wraz z ogrodem japońskim i Willą Fabyana malowniczo ulokował się na brzegu Fox River. Wczoraj rzekę tę upodobały sobie też leniwie pływające kaczki i gęsi
- Ostatnim przystankiem było miasteczko St. Charles, w którym naszą uwagę przykuł ciekawy most i promenada nad porośniętą nenufarami rzeką, po której pływały kolorowe kajaki z niedzielnymi turystami
Nasz dzień dopełnił smaczny obiad, na który „wyskoczyliśmy” do Iowa. Świeża rybka na tarasie restauracji z widokiem na rzekę Mississippi smakowała jak rzadko kiedy.
Tylko jeden dzień, a tyle miejsc i wspomnień. Warto je kolekcjonować!
Z wycieczki „Odkrywamy Wisconsin: Wąwóz Czarownic” relacji ciąg dalszy…
Pogoda nam dopisała wyjątkowo. Było piękne słońce i uśmiechnięte niczym małe słońca słoneczniki, w labiryncie których można się było zagubić. Z wizyty na farmie przywieźliśmy troszkę kolorowych zdjęć i sezonowych warzyw, w tym młode ziemniaczki, do których koperek stanowić będzie nieodłączny duet (jak kawa z mlekiem czy truskawki ze śmietaną : )) Do takich smaków z czasów młodości wracamy z prawdziwą przyjemnością.
A po południu była pyszna rybka w Lake Geneva, z której kalorie spaliliśmy na spacerze wzdłuż jeziora. Mijając milionerskie rezydencje z drogimi jachtami rozglądaliśmy się wprawdzie za jakąś działką ale chyba musimy jeszcze ten zakup przemyśleć. Nie ma co się spieszyć 🙂
Za nami kolejna wspólna przygoda. W minioną niedzielę nasz wesoły autobus zawiózł nas do Wąwozu Czarownic. W tym mrocznym miejscu podejrzanie dobrze odnalazły się niektóre Klubowiczki, które należycie się do tej wizyty przygotowały (gratulacje za kostiumy, chociaż zabrakło czarnego kota… Trzeba przyznać, że, o zgrozo, niektórym jest „do twarzy” w czerni i z miotłą w ręku : )
A tak na poważnie, to nasze Czarownice nie są tak straszne, jak je (na zdjęciach) malują. Odwiedziliśmy fajne miejsca, do których dotarliśmy statkiem wycieczkowym. Rzeka Wisconsin i słynne ‘Dells’ z fantazyjnymi klifami z piaskowca nie mają już przed nami tajemnic.
Super przygoda, piękne miejsca i dużo humoru!
O biblijnej Arce Noego, historii opisanej w Księdze Rodzaju, ponad stumilionowym projekcie i o tym, co mówi o potopie Biblia, a co nauka, opowiadać można byłoby długo ale lepiej przyjechać i zobaczyć na własne oczy. Zatem przybyliśmy, zobaczyliśmy i skonfrontowaliśmy replikę biblijnej arki z naszym wyobrażeniem o niej.
Zwiedziliśmy też Cincinnati, miasto w Ohio, położone nad rzeką Ohio. Zobaczyliśmy kolorowy świat motyli w Krohn Conservatory, który skontrastowaliśmy z kolorowym światem neonów w ciekawym, bo nietypowym muzeum znaków i neonów (American Sign Museum).
Duży zachwyt wywołała wizyta w akwarium. Podwodny świat jest piękny i niezwykle kolorowy. Głaskaliśmy rekiny i zrobiliśmy mnóstwo zdjęć.
Odwiedziliśmy ponadto bazylikę katedralną w Covington, której zewnętrzna fasada nawiązuje do katedry Notre Dame w Paryżu a wnętrze do bazyliki Saint Denis. Piękny witraż jest największym na półkuli zachodniej, jeśli nie na świecie (debata trwa). Naszą uwagę przykuły te liczne relikwie. Miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia.
Viva Las Vegas! – tak śpiewał król rock’n’rolla , Elvis Presley, w filmie o tym samym tytule, który wszedł na ekrany w roku 1964. Dzisiaj, prawie 60 lat później, Miasto Grzechu nadal tętni życiem. Mogliśmy się o tym przekonać podczas wycieczki, z której wróciliśmy zaledwie kilka dni temu. Odwołując się do innego, bardziej współczesnego filmu moglibyśmy też skwitować wyjazd przywołując cytat: ” co się dzieje w Vegas, zostaje w Vegas”, ale uchylimy rąbka tajemnicy, i powiemy jak było. A było pięknie!
Podziwialiśmy zachód słońca nad Wielkim Kanionem Rzeki Kolorado i przeżywaliśmy wszystkie emocje z bohaterami filmu ” Rivers of Time”.
Opalaliśmy się podczas rejsu po Lake Mead, płynąc wśród barwnych skał Czarnego Kanionu.
Odkryliśmy niesamowite miejsca w niegościnnej z nazwy Dolinie Śmierci i przekonaliśmy się, że wbrew niej, w Dolinie istnieje życie.
Doceniliśmy cud inżynierii największej na świecie, na ówczesne czasy, Zapory Hoovera.
Zobaczyliśmy przepiękne wnętrza kasyn, które wieczorami ożywają dzięki milionom świateł i neonów.
Zwiedziliśmy Muzeum Route 66 i inne, równie ciekawe, miejsca związane z legendarną Matką Wszystkich Dróg.
Daliśmy się też zaskoczyć Dolinie Ognia tak, jak zaskoczyło nas słońce, które jakby na nasze życzenie wyszło zza chmur nad Seven Magic Mountains.
W Klubie Golden Age mamy czas na wszystko. Podróżujemy bez pośpiechu, chłonąc każde miejsce i ciesząc się każdą chwilą. Był więc czas na zdjęcia , loty helikopterem , przepyszne burgery u Gordona Ramseya i niesamowite show w wykonaniu Cirque de Soleil. I oczywiście na wizytę w kasynie ale o tym cicho sza : ))