Odkrywamy sekrety Karoliny Północnej i Południowej

Osiem dni, sześć stanów, ponad dwa tysiące mil na liczniku, niezliczona ilość wrażeń i tyle samo zdjęć. Z wycieczki do Karoliny Północnej i Południowej przywieźliśmy nie tylko miłe wspomnienia ale też trochę piasku i muszelek z atlantyckiej plaży oraz nowe znajomości.

Odwiedziliśmy miasteczko Cherokee, gdzie zwiedziliśmy Muzeum poświęcone historii i kulturze Indian Cherokee.

Podziwialiśmy panoramę ze szczytu Chimney Rock, jednego z najbardziej rozpoznawalnych symboli Karoliny Północnej. Park Chimney Rock jest dumny z tego, ze na jego terenie kręcono sceny do filmu „Ostatni Mohikanin”, z kolei przy Lake Lure, widocznym ze szczytu monolitu, powstawały ujęcia do kultowego „Dirty Dancing”.

Odwiedziliśmy, i to dwukrotnie,  Park Narodowy Smoky Mountains. Ten malowniczy park jest najczęściej odwiedzanym parkiem narodowym w USA.  Były piękne, pokryte lasami szczyty, wodospady, ukryte wśród zieleni strumienie, kojoty i czarne niedźwiedzie : )

W Charleston, zwanym “Perłą Południa” spacerowaliśmy urokliwymi uliczkami podziwiając piękne, kolonialne domy oraz wysadzaną dębami aleją, którą Patrick Swayze jechał konno w serialu „Północ-Południe”.

Odwiedziliśmy też plantację z 1681 roku, na terenie której nagrywano sceny do filmów „Północ Południe”, „Queen” czy „The Notebook”. Odwiedziliśmy piękną, historyczną rezydencję, zwiedziliśmy cała plantację i okoliczne ogrody i poznaliśmy historię niewolnictwa.

W Myrtle Beach “złapaliśmy” trochę witaminy D spacerując po nie kończącej się plaży wzdłuż oceanu. Hotel z widokiem na ocean i bezpośrednim dotępem do plaży był dużym plusem. Spróbowaliśmy pysznych owoców morza i odwiedziliśmy niesamowite akwarium, gdzie mieliśmy okazję podglądać podwodny świat zwierząt i głaskać płaszczki.

Kolejną perełką był wysoki na 20 m rozłożysty Anielski Dąb, który liczy sobie kilkaset lat. Jego najdłuższy konar ma aż 57 m długości. Dąb o wyglądzie rodem z powieści Tolkiena jest najstarszym okazem na wschód od rzeki Mississippi.

Odwiedziliśmy też Park Narodowy Congaree. Ten porośnięty cyprysami park jest jednym z najmniejszych parków narodowych USA.

To jedne z głównych atrakcji naszego wyjazdu, bo było ich znacznie więcej. Ot, chociażby, pobyt w pięknym hotelu Opryland Gaylord Resort z ogrodami i przeszklonym atrium, czy degustacja spacer po wiszącym moście i degustacja “moonshine” w Gatlinburgu – ciekawym miasteczku będącym bramą wjazdową do Parku Narodowego Gór “Smokies”.

Po tak bogatej w ciekawej miejsca i wrażenia wycieczce Karoliny – Północna i Południowa – już nie są takie nieznane : )

.

To była prawdziwa lekcja historii.
W minioną niedzielę wybraliśmy się na wycieczkę do Springfield, by bliżej poznać stolicę naszego stanu. To miasto dwóch historii –  historii prezydentury znanego Prezydenta i historii legendarnej drogi – Route 66.
Odwiedziliśmy stanowy kapitol, który od ponad 130 lat służy jako miejsce zebrań rządu Illinois i jest budynkiem zabytkowym, oraz kilka miejsc związanych z postacią Abrahama Lincolna.
Zwiedziliśmy dom, w którym mieszkał popularny prezydent oraz Mauzoleum, w którym został pochowany wraz z rodziną. Odwiedziliśmy też świetne, interaktywne muzeum, przedstawiające życie Lincolna od lat dziecięcych, spędzonych w Kentucky, do przedwczesnej, tragicznej śmierci.
Niesamowite wrażenie zrobiły na nas prezentacje w nowoczesnym teatrze, wyposażonym w warstwowe, cyfrowe ekrany projekcyjne oraz efekty specjalne. Wspaniale uchwyciły one smutek, nadzieję i determinację w oczach Lincolna, który mimo kryzysu (nadchodzącej wojny domowej) i licznych tragedii rodzinnych osiągnął to, o czym wielu ludzi tylko marzyło.
Ciekawa biografia, interesujące miejsca, sporo wiedzy. To był udany wyjazd : )

Za niedługo święta Wielkanocne. Ponieważ Wielkanoc kojarzy się z malowaniem pisanek, przygotowywaniem święconki i dekorowaniem domu wiosennymi kolorami wybraliśmy się na kolejne warsztaty artystyczne, na których pod czujnym okiem Pani Doroty Tomczyk powstały piękne, kolorowe i kreatywne stroiki wielkonocne, które zajmą honorowe miejsce na świątecznym stole.

Stroiki wielkanocne to popularny element dekoracyjny każdego domu, w którym celebruje się święta Wielkiej Nocy. Nasze kompozycje inspirowane były naturą, stąd też powstały z materiałów takich jak kora drzewa, mech, wiklina, wiosenne kwiaty czy ptasie pióra. Wykonane samodzielnie dały nam nie tylko możliwość idealnie dopasować je do wystroju naszego mieszkania i gustu, ale i nieocenioną radość tworzenia.

.

W weekend poprzedzający największe irlandzkie święto – Dzień św. Patryka, rzeka Chicago po raz kolejny, jak co roku, zmieniła kolor na zielony. Była to okazja do radosnego świętowania nie tylko dla tych, w żyłach których płynie irlandzka krew. Wybraliśmy się do zatem chicagowskiego downtown, by poznać historię największego, narodowego i religijnego, święta w Irlandii i spróbować zrozumieć dlaczego Chicago tak hucznie celebruje Dzień Św. Patryka – patrona Szmaragdowej Wyspy. Mieliśmy okazję przyjrzeć się się jak znana nam rzeka Chicago zmienia barwę dzięki organicznemu barwnikowi, którego skład ponoć do dzisiaj pozostaje tajemnicą. Jaskrawozielony kolor utrzymuje się w wodzie do kilku godzin, był więc czas na sesje zdjęciowe, dlatego zainwestowaliśmy w zielone gadżety! Obejrzeliśmy też doroczną paradę, w której udział tradycyjnie wzięły irlandzkie grupy folklorystyczne, kobziarze, orkiestry marszowe oraz organizacje kulturalne. Na koniec wybraliśmy się na rejs po rzece Chicago i mimo, że było bardzo zimno, był to rejs wyjątkowy, bo po zielonych wodach rzeki Chicago. Z pokładu statku wycieczkowego podziwialiśmy spektakularną architekturę miasta a z przewodnikiem – ekspertem w dziedzinie architektury odkryliśmy atrakcje, które skrywają odnogi rzeki Chicago. Mimo niskich temperatur atmosfera była gorąca i powstała całkiem spora galeria zdjęć. A że na każdym z nich dominuje kolor zielony…no cóż : )

 

.

W minioną niedzielę, 5 marca, nasz Klub uroczyście świętował Dzień Kobiet. Spotkanie odbyło się w klimacie PRL-u i było swoistego rodzaju podróżą w czasie. I tak jak niegdyś kawiarnie w PRL-u stanowiły centrum życia towarzyskiego i wyróżniał je niepowtarzalny klimat, tak w ubiegłą niedzielę restauracja Hunters w Elmwood Park pękała w szwach, goszcząc członków i sympatyków Klubu Golden Age, którzy się świetnie bawili przy wyjątkowych dekoracjach i wspaniałych przebojach sprzed lat.

Zagłębiliśmy się w klimat minionej epoki, ale już nie z obawą, a z nutką sentymentu. Wyśmialiśmy absurdy i z przymrużeniem oka powspominaliśmy karykaturalne oblicze Międzynarodowego Dnia Kobiet w czasach polskiego, „radosnego” socjalizmu.

Towarzyskie spotkanie przy PRL-owskim obiedzie miało swój scenariusz. Uczestnicy mieli okazję sprawdzić stan swojej wiedzy (i pamięci) w formie quizu, który nawiązywał to tamtejszych obyczajów, terminologii, szeroko rozumianej kultury i rozrywki oraz znanych polskich filmów i seriali. Rozczuliliśmy się przy ostatniej scenie z Janosika, trzymaliśmy kciuki, żeby Brunner nie zdemaskował Hansa Klossa i rozrzewniliśmy się gdy Toliboski zrywał dla Barbary Niechcic nenufary.

Obejrzeliśmy też znany skecz kabaretu Dudek, fragmenty znanych seriali (np. Alternatywy 4), czołówki popularnych programów telewizyjnych, a nawet bajki dla dzieci. Uśmiechy na twarzach przywołały zdjęcia PEWEX-u, szkolnych temperówek z żyletką, pachnących gum do żucia, meblościanek z płyty wiórowej na wysoki połysk, pieluch z tetry, gumy arabskiej, ciepłych lodów, oranżady w woreczkach, mortadeli, telewizoru Rubin…. Ech, można byłoby tak długo wymieniać.

Można też było, i to dosłownie, sprawdzić jak smakowało życie w PRL-u. Na Klubowiczów, poza obiadem, czekały wyroby garmażeryjne, chociaż do PRL-owskiego bufetu należało się ustawić, a jakże, w kolejce. Trzeba było w niej swoje odstać, ale czego się nie zrobi dla smaku dobrej galaretki, smalcu, ogórków czy pasztetowej.

Do zakąsek przysługiwała biała woda z procentami, do której uprawniały kartki żywnościowe. Wielu Klubowiczów zatrzymało je jako pamiątkę ze spotkania. Pamiątką były też zdjęcia z oryginalnymi przedmiotami: mundurem milicjanta, kiwającym głową psem, który często „dekorował” PRL-owskie samochody, wyjątkowymi plakatami czy sklepową wagą, na której niegdyś ważyły się nie tylko towary spod lady ale i losy wielu posiłków w PRL-owskich domach.

Z nostalgią odniesliśmy się do epoki PRL-u, w której chyba wszyscy mieli więcej czasu, niż w dzisiejszych czasach, w których kontakt z drugim człowiekiem zastępuje, niestety, w znacznym stopniu technologia. I mimo, że dzieciństwo nie było łatwe a trudne dla rodziców czasy narzucały wiele ograniczeń, to jednak miało ono swój niepowtarzalny klimat i wielu z nas zamieniłoby najnowsze iPhony na atmosferę osiedlowych zabaw i znajomości zawierane przy podwórkowym trzepaku.

Jak przystało na Dzień Kobiet w PRL-u, każda z Klubowiczek otrzymała prezent. Były czerwone goździki, rajstopy i kosmetyki Pani Walewskiej. Do zabawy zaangażowali się też panowie, którzy zwarli szeregi i zmierzyli się z konkursem sprawdzającym ich wiedzę o nas, kobietach. Równiez i oni otrzymali prezenty w podziękowaniu za wykazaną wiedzę i za to, jak świetnie sobie z nami, kobietami, radzą; wszak życie z nami bywa może nie najłatwiejsze, ale bez nas jest nie do zniesienia : )

.

 

 

 

 

Pożegnaliśmy karnawał i tanecznym krokiem weszliśmy w okres postu. W sobotni wieczór na walentynkowym balu karnawałowym Klubu Golden Age Travel bawiło się w Restauracji Hunters ponad 70 osób. Była świetna atmosfera, walentynkowe dekoracje, dobre jedzenie i integracja wynikająca z potrzeby wspólnej zabawy. Muzyka sama wpadała w ucho a na parkiecie trudno było znaleźć miejsce. Zawiązały się nowe znajomości i plany na przyszłe spotkania.
Niech żyje bal! Bo to życie, to bal jest nad bale!
.
Dzisiaj za oknem piękne słońce i nie inaczej było w miniony weekend, kiedy dużą, autokarową grupą wybraliśmy się na kulig. Na początek odwiedziliśmy park z konkursowymi, śnieżnymi rzeźbami. Trzymanie kciuków opłaciło się i rzeźby czekały na nas zanim słońce zaczęło je roztapiać swoim dotykiem. W prawie wiosennej scenerii obejrzeliśmy zimowe rzeźby, które brały udział w corocznym, stanowym konkursie (Illinois Snow Sculptures Competition).
Następnie udaliśmy się do Wisconsin, gdzie czekały już na nas sanie, którymi wybraliśmy się na tradycyjny kulig. Zapach koni, gorąca czekolada i wygrzewające się w słońcu koty…
Po południu zrelaksowaliśmy się przy klimatycznym ognisku w stadninie koni; było pieczenie kiełbasy, pokaz jazdy konnej i piękny zachód słońca. Kto nie był, niech żałuje!
.
Już niedługo, 14 lutego, serduszkowe ♥️ święto „Walentynki”, spotkaliśmy się więc na warsztatach przedwalentynkowych aby stworzyć coś „od♥️”. Powstały piękne prace, które, jeśli zostaną podarowane, z pewnością ucieszą niejedno♥️. A i nasze ♥️♥️♥️ są dumne, bo prace są naprawdę piękne i oryginalne, powstały przecież „prosto z ♥️” …

.

Niedzielne popołudnie, piętnaście wspaniałych kobiet i dużo śmiechu. Tak było na warsztatach z pięlęgnacji skóry dojrzałej, które poprowadziła Katarzyna Walat-Curlej. Kasiu – dziękujemy! Było znakomicie! Dzięki Tobie zgłębiłyśmy tajniki świadomej pielęgnacji, poczułyśmy się odpowiednio zaopiekowane, zadbane i przede wszystkim o 10 lat młodsze : ) Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie, że wiek to tylko liczba : )

 

Ho, Ho, Ho!

Święta Bożego Narodzenia i ich atmosfera są wyjątkowe, dlatego w drugą niedzielę grudnia wybraliśmy się szlakiem największych świątecznych atrakcji Chicago i okolic.

Na początek dom Kevina z kultowego filmu lat 90-tych. Mimo, że tytuł filmu sugerował inaczej, Kevin nie czekał na nas sam w domu, zatem z krótkim postojem przy Navy Pier i w pięknej kaplicy Northwestern University udaliśmy się na świąteczny kiermasz.

Christkindlmarket, bo o nim mowa, to największy w USA bożonarodzeniowy jarmark, stylizowany na tradycyjny kiermasz świąteczny rodem prosto z Niemiec. Tam smakowaliśmy grzanego wina, gorącej czekolady i placków ziemniaczanych, wędrując między straganami wprost uginającymi się od świątecznych ozdób i rękodzieła. Czego tam nie było… malowane bombki, kolorowe skarpety z alpaki, tradycyjne ścienne zegary z kukułką, dekoracyjne szklane lampiony, porcelana, ręcznie rzeźbione w drewnie bożonarodzeniowe szopki, zapachowe świece, piernikowe serca… wymieniać można by długo.

Naszym kolejnym przystankiem na świątecznym szlaku było Muzeum Nauki i Techniki, które od lat gości wystawę bożonarodzeniowych „Christmas around the world”. Była to swoista podróż dookoła świata, jako, że dobór ozdób i dekoracji reprezentował świąteczne tradycje różnych krajów i kultur. Przystanęliśmy też i przed polską choinką, która, co z żalem stwierdziliśmy, była zdecydowanie mało polska i tradycyjna.

Świątecznym klimatem powitał nas też Millenium Park z popularną „fasolką”, w której, niczym w zwierciadle, odbijały się wysokie wieżowce Wietrznego Miasta. Nieopodal, przy dźwiękach świątecznej muzyki rozbłyskiwały lampki na górującej nad lodowiskiem strojnej choince.

Jeszcze tylko krótki przystanek na szybką fotę przy przystrojonym w świąteczną zieleń i czerwień Merchandise Mart, największym pod względem powierzchni budynku w Chicago i mogliśmy ustawić GPS na Morton Arboretum.

Tam czekał na nas jedyny w swoim rodzaju spektakl kolorów i świateł, będący prawdziwą ucztą dla oczu. Tych, którzy nam nie towarzyszyli, zapraszamy do galerii zdjęć.