Warsztaty artystyczne – malujemy anioły (prace na desce)
Nasze pierwsze wspólne Święto Dziękczynienia spędziliśmy w St Louis, ale podczas dwudniowej wycieczki odwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc.
W Casey, małym miasteczku słynącym z dużych rzeczy, z których aż 8 znalazło się w Księdze Rekordów Guinnessa, mieliśmy okazję wejść do wnętrza największej skrzynki pocztowej (która, NB, działa i można z niej wysłać listy).
Obejrzeliśmy przepiękny pokaz iluminacji w niemniej pięknych wnętrzach zabytkowego, XIX-wiecznego hotelu Union Station, w którym zjedliśmy świąteczną kolację. W tym dniu przypadała również rocznica śmierci Freddy’ego, wokalisty zespołu Queen, więc z tej okazji obejrzeliśmy niesamowity pokaz dźwięku i świateł zorganizowany w hołdzie dla artysty.
Wjechaliśmy na górę słynnego łuku Gateway Arch, górującego nad miastem, odwiedziliśmy bazylikę katedralną p.w. św. Ludwika z olśniewającymi, złotymi mozaikami i Muzeum Szachów z największą na świecie figurą szachową.
Wybraliśmy się też na spacer po historycznym (Route 66), milowym moście spinającym brzegi potężnej rzeki Mississippi, obejrzeliśmy bogatą i bardzo interesującą kolekcję w Muzeum Sztuki w St Louis oraz przejechaliśmy tradycyjną już Drogą Świateł, rozświetlającą kompleks Sanktuarium M.B. Śnieżnej.
Kolejne klubowe spotkania niebawem. Dołączcie do nas!
Ostatni klubowy wyjazd był trzydniowym wypadem do Tennessee. Nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego terminu, druga połowa października to najpiękniejsze jesienne kadry.
Tym razem pokonaliśmy kilka stanów i dotarliśmy aż do Georgii. Odwiedzilismy Rock City Gardens z punktem widokowym na siedem stanów. Przeszliśmy po wiszącym moście i przeciskalismy się przez wąskie niczym igielne ucho skalne korytarze. Poznaliśmy historię Ruby Falls, wodospadu ukrytego we wnętrzu góry i zobaczyliśmy jak się bawi Nashville gdy zapada zmrok.
Gaylord Opryland Resort, w którym nocowaliśmy, to atrakcja sama w sobie: hotelowe ogrody z kilkoma tysiącami egzotycznych roślin, leniwa rzeka, po której popłynęliśmy gondolą, wodospad i fontanna z pokazem światła i dzięku.
Wyjazd udany, pogoda dopisała a zdjęcia robiły się same. Już niebawem kolejna wyprawa, nie przegapcie okazji!
GOLDEN AGE TRAVEL z wizytą u Amiszów.
Kilka dni temu wróciliśmy z miasteczka Shipshewana. Wizyta w Muzeum Menno-Hof pomogła nam lepiej zrozumieć historię, kulturę i odmienne tradycje Amiszów. Poza stałymi ekspozycjami mieliśmy możliwość porozmawiać z pracownikami Muzeum, otrzymując w ten sposób ciekawe wiadomości z pierwszej ręki.
Przejechaliśmy się tradycyjną „buggy” i zrobiliśmy zakupy na ogromnym Flea Market – targu, na którym wystawcy prezentowali swoje towary z niemal całego świata. Odwiedziliśmy też restaurację, gdzie poznaliśmy smaki amiszowskiej kuchni a rozpływający się w ustach smak Apple Cobbler pozostał z nami po tym wyjeździe na długo.
W drodze powrotnej krótki przystanek przy starym, historycznym młynie, który pomimo swoich 190 lat wciąż działa i świetnie się wpisał w nasze wiejskie, sielskie klimaty.
Drugi klubowy wyjazd za nami. Zaledwie pięć dni temu w kalendarzu zaznaczyła swoją obecność jesień, więc była okazja by wspólnie wybrać się na pożegnanie lata. W tym celu odwiedziliśmy niewielkie ale urocze miasteczko Saugatuck – popularny, letni kurort w Michigan. Popłynęliśmy w rejs, odwiedziliśmy stary młyn a potem zjedliśmy pyszną rybę i smaczne lody. Odwiedziliśmy też ogród botaniczny w Indianie, który powoli przybiera już jesienną szatę a dzień pożegnaliśmy na plaży, podziwiając pięknie zachodzące słońce. Warto podróżować!
Niektórzy mówią, że życie zaczyna się po 40-tce. Inni twierdzą, że po 60-tce, ale prawda jest taka, że życie zaczyna się wtedy, gdy przestajemy zadowalać innych i zaczynamy żyć własnym życiem.
Pierwszy, inauguracyjny, klubowy wyjazd już za nami. Było wesoło i humory dopisywały mimo deszczowej aury. Odwiedziliśmy piękne ogrody z inspirowaną botaniką wystawą sztuki autorstwa australijskiej grupy inżynierów i naukowców, przedstawiającą instalacje kolorowych kwiatów, tworzących ruchomy kalejdoskop. W restauracji historycznego hotelu z XIX wieku zjedliśmy pyszny brunch i wznieśliśmy toast Mimosą, a wszystko to w dziwacznych, zabawnych kapeluszach, w których, musicie przyznać, było nam wyjątkowo do twarzy. Grunt to mieć do siebie dystans : )