Warsztaty artystyczne – malujemy anioły (prace na desce)

Pomysł okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę i sobotnie popołudnie upłynęło nam w atmosferze iście anielskiej…
Warsztaty malarskie to doskonała sposobność, aby wykazać się zmysłem artystycznym, obudzić wyobraźnię i odkryć uśpiony talent, czasem zadziwiając nawet samego siebie.
Okazja ku temu nadarzyła się w miniony weekend, podczas warsztatów malarskich ze znaną w polonijnym środowisku artystką, Dorotą Tomczyk.
Pod jej czujnym okiem podjęliśmy wyzwanie namalowania anioła na desce. Było wszystko: szkic, kompozycja, podkład, przejście od ogółu do szczegółu, zachowanie proporcji i perspektywy, technika nakładania złoceń. W sympatycznej, świątecznej atmosferze powstały piękne prace, które ozdobią ściany naszych domów lub będą niepowtarzalnym prezentem dla bliskich. To pierwsze tego typu zajęcia i już wiemy, że nie ostatnie.
Kolejną przygodę z pędzlem i farbami planujemy w lutym. Dołączcie do nas!

Nasze pierwsze wspólne Święto Dziękczynienia spędziliśmy w St Louis, ale podczas dwudniowej wycieczki odwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc.

W Casey, małym miasteczku słynącym z dużych rzeczy, z których aż 8 znalazło się w Księdze Rekordów Guinnessa, mieliśmy okazję wejść do wnętrza największej skrzynki pocztowej (która, NB, działa i można z niej wysłać listy).

Obejrzeliśmy przepiękny pokaz iluminacji w niemniej pięknych wnętrzach zabytkowego, XIX-wiecznego hotelu Union Station, w którym zjedliśmy świąteczną kolację. W tym dniu przypadała również rocznica śmierci Freddy’ego, wokalisty zespołu Queen, więc z tej okazji obejrzeliśmy niesamowity pokaz dźwięku i świateł zorganizowany w hołdzie dla artysty.

Wjechaliśmy na górę słynnego łuku Gateway Arch, górującego nad miastem, odwiedziliśmy bazylikę katedralną p.w. św. Ludwika z olśniewającymi, złotymi mozaikami i Muzeum Szachów z największą na świecie figurą szachową.

Wybraliśmy się też na spacer po historycznym (Route 66), milowym moście spinającym brzegi potężnej rzeki Mississippi, obejrzeliśmy bogatą i bardzo interesującą kolekcję w Muzeum Sztuki w St Louis oraz przejechaliśmy tradycyjną już Drogą Świateł, rozświetlającą kompleks Sanktuarium M.B. Śnieżnej.

Kolejne klubowe spotkania niebawem. Dołączcie do nas!

 

 

Jak dobrze znacie stolicę stanu, w którym mieszkacie? No właśnie …
Najczęściej nasz GPS pokazuje Springfield gdy jesteśmy przejazdem w drodze do Saint Louis albo gdy musimy w Springfield załatwić urzędową sprawę.
Kilka dni temu wróciliśmy z klubowej wycieczki do Springfield – stolicy naszego stanu, gdzie zwiedziliśmy stanowy kapitol, którego architektura i bogate wnętrza na wszystkich wywarły duże wrażenie.
W drodze do Springfield zatrzymaliśmy się w miejscach związanych z legendarną Route 66, znaną jako “Matka Wszystkich Dróg”. Przystanęliśmy przy największej w USA przydrożnej atrakcji i sfotografowaliśmy słynne murale.
Springfield to miasto 16-ego prezydenta USA, Abrahama Lincolna.  Poznaliśmy nie tylko ciekawą historię jego prezydentury ale i jego niezwykły życiorys. Zwiedziliśmy dom, w którym mieszkał przez 17 lat zanim objął najwyższy urząd w państwie, niesamowite muzeum z figurami woskowymi, w którym m.in. obejrzeliśmy filmy w technologi 5D oraz mauzoleum, gdzie Prezydent jest pochowany wraz z rodziną.

Ostatni klubowy wyjazd był trzydniowym wypadem do Tennessee. Nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego terminu, druga połowa października to najpiękniejsze jesienne kadry.

Tym razem pokonaliśmy kilka stanów i dotarliśmy aż do Georgii. Odwiedzilismy Rock City Gardens z punktem widokowym na siedem stanów. Przeszliśmy po wiszącym moście i przeciskalismy się przez wąskie niczym igielne ucho skalne korytarze. Poznaliśmy historię Ruby Falls, wodospadu ukrytego we wnętrzu góry i zobaczyliśmy jak się bawi Nashville gdy zapada zmrok.

Gaylord Opryland Resort, w którym nocowaliśmy, to atrakcja sama w sobie: hotelowe ogrody z kilkoma tysiącami egzotycznych roślin, leniwa rzeka, po której popłynęliśmy gondolą, wodospad i fontanna z pokazem światła i dzięku.

Wyjazd udany, pogoda dopisała a zdjęcia robiły się same. Już niebawem kolejna wyprawa, nie przegapcie okazji!

Kto z nami nie był, niech żałuje.
Wczoraj Klub Podróżnika Złotego Wieku GOLDEN AGE TRAVEL odkrywał uroki jesiennego Wisconsin. To kolejny wspólny wyjazd, który z przyjemnością zaliczamy do udanych.
Na początek wstąpiliśmy do stanowego kapitolu, wzorowanego na kapitolu w Washington DC. Czterdzieści sześć rodzajów kamienia, marmur sprowadzany z sześciu krajów i największa na świecie granitowa kopuła nie mogą nie zrobić wrażenia.
Odwiedziliśmy też ogród botaniczny, pogrążony już w jesiennych kolorach. Bezapelacyjnie jego największą atrakcją jest jednak Złoty Pawilon z Tajlandii, kryty 24-karatowym złotem i zbudowany bez użycia ani jednego gwoździa, więc jemu poświęciliśmy najwięcej uwagi.
Popołudnie należało do parku stanowego Devil’s Lake. Pogoda była wprost wymarzona a w promieniach słońca kolorowe liście na drzewach nabierały jeszcze bardziej intensywnej barwy. Wybraliśmy się na spacer wzdłuż jeziora wśród ogromnych, polodowcowych głazów i na szlak wiodący na punkt widokowy, z którego roztaczała się piękna panorama na położone poniżej jezioro.
Tradycyjną wizytę w restauracji zamieniliśmy na grill przy plaży. Grillowana kiełbasa, pieczony chleb i szarlotka smakowały jak nigdy, bo każdy miał już „wychodzone” kilkanaście tysięcy kroków, a wysiłek, jak wiemy, sprzyja apetytowi : ))
Zapraszamy na kolejne wspólne wycieczki!

GOLDEN AGE TRAVEL z wizytą u Amiszów.

Kilka dni temu wróciliśmy z miasteczka Shipshewana. Wizyta w Muzeum Menno-Hof pomogła nam lepiej zrozumieć historię, kulturę i odmienne tradycje Amiszów. Poza stałymi ekspozycjami mieliśmy możliwość porozmawiać z pracownikami Muzeum, otrzymując w ten sposób ciekawe wiadomości z pierwszej ręki.

Przejechaliśmy się tradycyjną „buggy” i zrobiliśmy zakupy na ogromnym Flea Market – targu, na którym wystawcy prezentowali swoje towary z niemal całego świata. Odwiedziliśmy też restaurację, gdzie poznaliśmy smaki amiszowskiej kuchni a rozpływający się w ustach smak Apple Cobbler pozostał z nami po tym wyjeździe na długo.

W drodze powrotnej krótki przystanek przy starym, historycznym młynie, który pomimo swoich 190 lat wciąż działa i świetnie się wpisał w nasze wiejskie, sielskie klimaty.

Drugi klubowy wyjazd za nami. Zaledwie pięć dni temu w kalendarzu zaznaczyła swoją obecność jesień, więc była okazja by wspólnie wybrać się na pożegnanie lata. W tym celu odwiedziliśmy niewielkie ale urocze miasteczko Saugatuck – popularny, letni kurort w Michigan. Popłynęliśmy w rejs, odwiedziliśmy stary młyn a potem zjedliśmy pyszną rybę i smaczne lody. Odwiedziliśmy też ogród botaniczny w Indianie, który powoli przybiera już jesienną szatę a dzień pożegnaliśmy na plaży, podziwiając pięknie zachodzące słońce. Warto podróżować!

Niektórzy mówią, że życie zaczyna się po 40-tce. Inni twierdzą, że po 60-tce, ale prawda jest taka, że życie zaczyna się wtedy, gdy przestajemy zadowalać innych i zaczynamy żyć własnym życiem.

Pierwszy, inauguracyjny, klubowy wyjazd już za nami. Było wesoło i humory dopisywały mimo deszczowej aury. Odwiedziliśmy piękne ogrody z inspirowaną botaniką wystawą sztuki autorstwa australijskiej grupy inżynierów i naukowców, przedstawiającą instalacje kolorowych kwiatów, tworzących ruchomy kalejdoskop. W restauracji historycznego hotelu z XIX wieku zjedliśmy pyszny brunch i wznieśliśmy toast Mimosą, a wszystko to w dziwacznych, zabawnych kapeluszach, w których, musicie przyznać, było nam wyjątkowo do twarzy. Grunt to mieć do siebie dystans : )